niedziela, 4 sierpnia 2013

Od godziny takie coś siedzi w mojej łazience. Znajomej Joli ktoś postawił tego persa w kontenerku pod drzwiami... Jutro Jola zaniesie go do weta, a potem chyba schronisko...
Obrazek
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=154532&p=9952538#p9952538

Jak Jola wróci z nim od weta, będziemy wiedzieli więcej, na razie nie wiem nawet, czy to kot, czy kotka i ile ma lat. nie wiem, czy nie jest chory - nic nie zjadł, nie był w kuwetce. Siedzi schowany za pralką i patrzy tymi swoimi wielkimi oczami. Widać, że świat mu się zawalił... Parę dni może posiedzieć u mnie w łazience, ale trzeba mu szukac normalnego domu, a nie przepełnionego domu tymczasowego. On pewnie nigdy nie miał kolegi-kota.
Pers siedział w tym kontenerku porzuconym na korytarzu przez kilka godzin. Koleżanka Joli najpierw myślała, że zaraz ktoś po niego przyjdzie. Potem zaczęła pytać w mieszkaniach na swoim piętrze (10 piętro w 11-piętrowym wieżowcu) i piętro wyżej, ale nikt nic nie wiedział. W końcu wzięła kota do mieszkania, dała jeść i pić, ale kot nie chciał wyjść z transportera, pies koleżanki szalał, kot się bał. Koleżanka zadzwoniła do joli Dworcowej, a Jola do mnie...

Tak pisałam na poczatku lipca. Niestety, Sara - bo chyba takie nosiła imię ta śliczna, młoda kotka - nie wytrzymała psychicznie. Umarła z tęsknoty i żalu, chociaż fizycznie nic jej właściwie nie dolegało, badania miała w normie. Ale ona po prostu nie chciała żyć! Nie pomogły starania Joli Dworcowej, która unieściła kotkę w mieszkaniu koleżanki i ciągle z nią przesiadywała. Nie pomogły kroplówki, karmienie na siłę. Sara nie chciała jeść. Chociaż powoli zaczęła korzystać z kuwetki (specjalnej dla persów), ale często siusiała na posłanie. Przyzwyczaiła sie do Joli, spała z nią przytulona, ale była niewyobrażalnie smutna. Oczywiście, stres spowodował obniżenie opdpornosci, zaraz przyplątały się wirusy, ale to nie one zabiły Sarę...
Zgłosiło się po nią kilka osób chetnych, ale żaden dom nie gwarantował takiej opieki, jakiej Sara wymagała (codzienne wizyty u weta, karmienie strzykawką, kroplówki, sprzątanie sio i kupki zrobionych na posłanie) więc nie mozna jej było przekazać do nowego domu. Poza tym wetka uważała, że każda zmiana mogłaby pogłębić stres.
Podobno persy mają szczególnie wrażliwą psychikę. Ale takich przypadków kociej depresji jest wiele. Ludzie, którzy porzucają swojego bezbronnego przyjaciela zwykle niemają świadomości, ze po prostu go zabijają. Mam nadzieję, że kiedyś odczują na własnej grubej skórze, czym jest porzucenie, bezradność i rozpacz.
Sara już nie cierpi, już nie czeka. Ale takich kocich tragedii jest wciąż wiele, bo latem kot zaczyna przeszkadzać, więc najlepiej, żeby sobie poszedł...
Żegnaj Saro, ludzie za którymi tęskniłaś nie byli ciebie warci.

3 komentarze: