czwartek, 12 kwietnia 2018

Borys i Czaruś [*]

Borys i Czaruś  -  dwa czarne koty  -  dla czarownicy? A może dla wróżki? Z różnych miejsc uratowane, pokochały się w domu tymczasowym. Już długo czekają na swoje szczęście  -  ponad rok.. Może Ty będziesz ich dobrą
wróżką i odmienisz ich los? Dasz im dom, w którym będą miały ludzi dla siebie, dużo rąk do głaskania, przytulania, czesania  -  uwielbiają to. Śliczne są, prawda? Sięgnij po czarodziejską różdżkę i przyjedź po
nie karocą z dyni, taką z bajki o Kopciuszku. Mają po ok.2 latka, są wykastrowane, odrobaczone i zaszczepione, mają książeczki zdrowia.


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Niunia [*]

Jola Dworcowa złapała tę kotkę razem z kociakami. Kociaki poszły do nowych domów, kotkę wysterylizowano, ale okazało się, że nie ma gdzie jej wypuścić – dom, w którego piwnicy mieszkała, został wyburzony, teren ogrodzono i rozpoczęto
budowę biurowca. Nie było już miejsca, gdzie koty mogłyby przeżyć zbliżającą się zimę. Tak więc Niunia została w domu tymczasowym. Nie jest miziakiem, więc ma marne szanse na adopcję. Ale wypuścić w bezpiecznym miejscu też jej nie można, bo kotka ma przewlekłą
biegunkę. Trudno ją leczyć, ponieważ Niunia odmawia kategorycznie połknięcia jakiejkolwiek tabletki. Można jej zrobić zastrzyk, ale biegunkę trudno leczyć zastrzykami. Dlatego kotka pozostaje w domu tymczasowym.


Niestety, Niunia już odeszła za TM. Jej leczenie było bardzo utrudnione, bo kotka nie dawała się łapać. Biegunka się nasilała, w końcu wetka stwierdziła nowotwór. Niunia miała szczęście, że nie znalazła innego domu - chyba nikt poza Jolą nie dałby rady pomagać jej i leczyć i być z nią do końca.

wtorek, 12 stycznia 2016

Kajtek [*]

Kajtek – ofiara nieudanej adopcji.

Kajtek był miłym, pogodnym kocurkiem, do tego bardzo ładnym i fotogenicznym. W domu tymczasowym Joli Dworcowej - odpchlony, odrobaczony, wykastrowany – czekał na nowych opiekunów.

Gacuś [*]

Urodził się w lipcu 2012 na łódzkim podwórku, wraz z trójką rodzeństwa przeganiany przez ludzi, wystraszony i głodny. Kociaki nie miały szans na przeżycie. Ale zostały złapane przez Jolę Dworcową i zabrane do DOMU.

niedziela, 25 października 2015

Chłopczyk [*]

Odszedł Chłopczyk, kotek z Wólczańskiej 21, syn "niełapalnej" kotki (już na szczęście wyciętej).
Zadzwoniła w niedzielę wieczorem Ewa z Wólczańskiej, że kotek od 2 dni nie je, wygląda fatalnie. Trzeba złapać, ale ja nie złapię, więc tel. do Ani. Ania w teatrze, w wieczorowej kreacji, ale w samochodzie ma klatkę łapkę, po spektaklu podrzuci. 
Co prawda nie wierzyłam, żeby nie chcący jeść kot złapał się do łapki, ale Ania stwierdziła, że mam nie siać defetyzmu, jak nie spróbowałam. 
No i Ania w teatralnym stroju przyjechała, kotek był w komórce, Ewa i sąsiadka Ewy prosiły, żeby spróbować łapać od razu, Ania weszła i "gołymi rękami" złapała. 

czwartek, 15 października 2015

Gwiazdeczka [*]

Gwiazdeczka  -   znaleziona przy Szpitalu Kopernika  -  wystraszona, głodna, domowa koteczka, garnąca się do ludzi. Ktoś ją porzucił, na szczęście ktoś inny dostrzegł maleństwo skulone w załomku muru. 
Maleńka Gwiazdeczka trafiła do mnie na dt i początkowo nic nie zapowiadało smutnego końca. 
Kotka parę dni spędziła na kwarantannie w łazience, a potem już szalała po całym domu z innymi kotami (zwłaszcza kitek chętnie jej towarzyszył w zabawie). 
Niestety, któregoś dnia przy zamykaniu drzwi łazienki przycięłam Gwiazdeczce łapkę - wydawało mi się, że niegroźnie, bo kotka tylko lekko pisnęła i za chwilę znowu biegała. 
 Ale następnego dnia Jola Dworcowa stwierdziła, że łapka jest strasznie spuchnięta, a kotka ma 40 st gorączki. 
Pojechała z nią do lecznicy, potem do drugiej na RTG (złamania na szczęście nie było). 
Kotka po powrocie wydawała się w całkiem dobrej formie, trochę utykała, ale miała apetyt. 
Niestety, po tygodniu przestała jeść, zaczęły się wymioty. Wcześniej dostała tabletkę na odrobaczenie, myślałam, że to z tego powodu, że się zatruła martwymi robalami. znów lecznica, zastrzyki, które nie pomagały, nie dawało się opanować wymiotów. Było coraz gorzej, kotka została w lecznicy - a rano już nie żyła. Wetka stwierdziła panleukopenię... Strasznie mi przykro Gwiazdeczko - pewnie byłaś już chora przychodząc do mnie. 
Ale mogło też być tak, że malutka złapała to w czasie wizyt w lecznicach. 
Nigdy się nie dowiem i na zawsze pozostanie mi poczucie, że może przyczyniłam się do jej śmierci, przycinając tę biedną łapkę...