Kajtek był miłym, pogodnym kocurkiem,
do tego bardzo ładnym i fotogenicznym. W domu tymczasowym Joli
Dworcowej - odpchlony, odrobaczony, wykastrowany – czekał na
nowych opiekunów.
Podobał się wielu ludziom, wreszcie ktoś się
zdecydował go zabrać. Niestety, w nowym domu Kajtek czuł się źle,
nie spełnił oczekiwań swych opiekunów i wrócił. Ale wrócił
już inny kot. Wycofany, zestresowany, unikający kontaktu z
człowiekiem. I chociaż jeszcze kilka osób o niego pytało, nikt się nie zdecydował. Tymczasem przyplątało się zapalenie dziąseł, które chwilowo uniemożliwiało wydanie Kajtka. Mijały kolejne tygodnie, miesiące, inne koty przybywały i odchodziły do nowych domów, a Kajtek ciągle
był. Chował się przed obcymi, nie podchodził z prośbą o głaskanie nawet do swojej opiekunki. Nie stwarzał problemów, dogadywał się z innymi kotami, z Trójłapkiem nawet się zaprzyjaźnił. Ciągle jeszcze wydawało nam się, że Kajtek na szansę na dom, ale w pewnym momencie kocurek
bardzo schudł. Badania na razie nic nie wykazały, jednak można podejrzewać, że choroba gdzieś się w nim tli.
Bardzo ładny kot. Moja koleżanka też ma kota Kajtka, ale ma on wredny charakter
OdpowiedzUsuńŻaden kot nie ma wrednego charakteru, są nierozumiejący potrzeb i sygnałów właściciele . To cecha ludzka. A jeśli ktoś tak uważa nie rozumie i nic nie wie o kotach. Pora się wykształcić niż posadzić zwierzę przez pryzmat siebie.
OdpowiedzUsuń