Miki nabrudził w domu i właściciel postanowił się go
pozbyć. Zaczął bić, próbował dusić foliową torbą. Na szczęście Miki się
bronił, jego rozpaczliwe wołanie usłyszała sąsiadka, zdążyła odebrać
kota. Teraz Miki przebywa w ogromnie przepełnionym domu tymczasowym Joli Dworcowej i szuka własnego kąta. Szaro-biały
kocurek urodzony w 2010 r. - został wysterylizowany, nie ma żadnych
problemów z kuwetą, ale po przeżyciach w poprzednim domu pozostał mu
strach. Miki boi się, ciągle się boi wyciągniętej ręki, bo pamięta, że może uderzyć. Boi się hałasu i
gwałtownych ruchów. Z niektórymi kotami dogadał się, ale większość kotów
próbuje przegonić. Miki jest zdrowy, nie wymaga specjalnej diety ani
częstych wizyt u weterynarza. Wystarczy mu trochę
karmy, ciepły kocyk gdzieś w kaciku i
Myszka – drobna, delikatna, płochliwa
koteczka została przygarnięta do domu tymczasowego Joli Dworcowej z
wprost z ruchliwej ulicy, gdzie zapewne nie pożyłaby długo.
Została odpchlona,odrobaczona, wysterylizowana.
Myszka lubi dobrze
zjeść, uwielbia się bawić. Dobrze dogaduje się z innymi kotami,
ale czasami zaczepia je i goni. Za to jest prawdziwą Kocią Mamą,
przygarnia wszystkie kociaki, które znajdą się w pobliżu,
opiekuje się nimi, myje, wylizuje,masuje brzuszki, wychowuje –
jak prawdziwa Mama. Pozwala im nawet ssać, chociaż oczywiście nie
może ich nakarmić. Natomiast kontakt z człowiekiem Myszka uważa
za zbędną stratę czasu. Mimo, że pojawiła się w domu jako młody
kociak, nigdy nie stała się miziakiem.
Jola Dworcowa
złapała go na Dworcu Kaliskim. Miał urwany kawałek przedniej
łapki, kulał. W domu początkowo był ostrożny, ale teraz to
największy miziak. Niestety, Trójłapek jest poważnie chory -
najpierw świerzbowiec drążący (bardzo trudny do leczenia, atakuje
skórę), potem grzybica strzygąca (Trichophyton), a w końcu
dodatni test na FIV. Pewnie dlatego łapał te poprzednie zakażenia,
nie miał odporności. Trójłapek źle się czuje, często zwraca,
jest stałym gościem lecznicy, nie ma sił, ale ciągle bardzo
chce
żyć. Często może jeść tylko Convalescenc, które pani Jola
podaje mu strzykawką wprost do pysia. Nie nadaje się do adopcji,
jednak można
wspominała Jola Jako dziecko panicznie bałam się psów, więc rodzice dość wcześnie wzięli do domu szczeniaczka, żeby przełamać mój strach. Potem pojawiały się kolejne psy, ale zawsze były to głównie psy Taty, on je wyprowadzał na spacer, podsuwał