środa, 4 grudnia 2013

Krzys

Krzyś
ObrazekPierwszą wiadomość o Krzysiu przyniosła Dorcia - jakaś pani pracująca w szpitalu widziała kotka, którego ktoś pobił, wzięła do domu, ale nie może zatrzymać... Zaproponowałam zrobienie zdjęć, ale okazało się, że kotek już nie jest u pani, pani ma psy, które go atakowały. Teraz kotek koczuje na klatce schodowej. Akurat miałam miejsce w zaprzyjaźnionym dt - zabrałyśmy Krzysia, w lecznicy dostał rutynowo odpchlenie i odrobaczenie, potem spędził 2 dni w mojej łazience i trafił do domu tymczasowego, jako towarzysz Moruska, rocznego kotka z uszkodzoną łapką. Półroczny Krzyś miał "misję" wyciągnięcia Moruska z kąta, w którym bez przerwy tkwił. Morusek nie bardzo chciał wychodzić nawet do jedzenia, które trzeba mu było podstawiać pod nosek. Morus nie jest dziki, ale był taki "wycofany". Krzyś od pierwszej chwili zaczął zachęcać starszego kolegę do zabawy i wkrótce oba kotki polubiły się ogromnie, a Morus zaczął biegać po całym domu...
Niestety, któregoś dnia Krzyś przestał jeść. zabrałyśmy go do lecznicy, nie stwierdzono nic groźnego, jakaś rozwijająca się wirusówka. Mimo leków Krzyś nadal był osowiały nie jadł, w końcu trzeba było zostawić go w lecznicy i karmić kroplówkami. Testy na FIV i FELV wypadły ujemnie, ale leukocytoza nadal wskazywała na infekcję wirusową, wydawało się, że odporność Krzysia zupełnie "siadła". Aż w końcu pojawił się płyn w brzuszku... FIP. Chociaż podobno także zatrucie, bo wątroba na USG nie wyglądała dobrze. Krzyś odszedł za TM, a Morusek nadal chodzi po domu i szuka swojego Przyjaciela...
Żegnaj Krzysiu, to takie niesprawiedliwe...
A to Krzyś, jeszcze u mnie w łazience:
Obrazek Obrazek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz